Wyprawa ta to był prawdziwy spontan. Najpierw było pytanie ,, Jedziemy ? ,, , potem szybki telefon do Bosmana i nazajutrz byliśmy już z kolegą nad Zalewem Koronowskim. Rzut okiem na wysłużoną już jednostkę typu NESCH, stawianie żagli no i w końcu odbijamy od kei. Ze wstępnej obserwacji nieba zapowiada się ku naszej uciesze sielankowe żeglowanie. Jednak po południu wzmaga się wiatr i nagle baaaaach !!!!!!! - zrywa się achtersztag. Na myśl o tym ,że zaraz może przewrócić się maszt serca podskakują nam do gardeł. Szybka decyzja - zrzucamy żagle i na silniku płyniemy do brzegu ,a potem zobaczymy. Odpalamy silnik i kolejna niespodzianka, zerwany klin na śrubie. No to fajnie pozostaje cofnąć się do epoki średniowiecza i pomachać trochę wiosłami. Ponieważ jestem młodszy :-) wiec do mnie należy pagaj, a kolega siada za stery. Na brzegu dokonujemy naprawy przy pomocy tego co mamy (a zawsze zabieram ze sobą reklamówkę narzędzi i śrubek) i płyniemy dalej. Reszta dnia upływa nam na halsowaniu od prawego brzegu do lewego, pogaduchach i ładowaniu ,,akumulatorów,, bo jakoś szybko minęły te wakacje i mało było czasu na odpoczynek.
Wyprawę rejestrowałem przy pomocy GPS w telefonie i wyszło :
Przebyta odległość 22 km
Prędkość maksymalna 9 km/h
Prędkość średnia 3,5 km/h
Zastanawiam się jak przy takich parametrach pływania mógł zerwać się achtersztag. Jedną awarie rozumiem, ale zaraz potem druga ?
Wnioski same się nasuwają. Zachowanie dużego dystansu do czarterowanych żaglówek zwłaszcza tych których konstrukcja pochodzi z lat 80 tych ( Orion, Nasch, Venus, Elbimbo, stare Omegi ) ponieważ ich osprzęt przeważnie pozostawia wiele do życzenia, zresztą ,, jaki koń jest każy widzi ,,. Być przygotowanym na wszystko w postaci tzw. minimum ślusarskiego, kompletu szekli i jakiejś liny. W krytycznej sytuacji pozostaje nam uprzejmość innych żeglarzy (min. po tym właśnie poznaje się prawdziwych wilków morskich :-).
Zdjęcia:
Sony alfa 300 + obiektyw kitowy 18-80
f / 8 - priorytet przysłony
iso 200
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz